sobota, 17 sierpnia 2013

Prolog ♥

Minęło już tyle lat od tamtego dnia, a ja wciąż pamiętam go dokładnie. Jakby wcale nie minął, ale ciągnął się dalej. Jakbyśmy wciąż byli tymi samymi dziećmi, które poznały się na piaskownicy. Siedziałam wtedy ze stopami w ciepłym piasku, bawiłam się nową zabawką, prawdziwym wypasem jeszcze wtedy, nucąc pod nosem jakąś smutnawą melodię. Byłam sama, zawsze w pewien przedziwny sposób odstawałam od reszty dzieci. Trudno powiedzieć pod jakim względem - lubiłam to samo co moi rówieśnicy, ubierałam się w ten sam sposób. Byłam jak na 7-letnie dziecko całkiem normalna. Widocznie samotność była mi przypisana z góry. Tak więc, kontynuując moją opowieść, siedziałam cicho jak myszka całkowicie pochłonięta nową zabawką. I w pewnym momencie usłyszałam za sobą głośne chrząchnięcie. Odwracałam się powoli wiedząc, że odgłos dotyczył właśnie mnie. Spojrzałam oczami dużymi jak spodki, na chłopców, którzy stali za mną. Pewnie, że ich znałam. Każdy w szkole bał się tej 3-osobowej bandy 10-letnich osiłków.
- Co tam masz, maleńka? - spytał mnie największy z nich, kierując swój wzrok w stronę mojej lalki.
- Prezent od tatusia - powiedziałam przyciskając do siebie mówiące cudo.
- Od tatusia mówisz - zaśmiał się razem ze swoimi towarzyszami. Wciąż stałam bez ruchu, usilnie przyciskając do siebie lalkę, tak jakby mogłaby mi pomóc przezwyciężyć cały strach. "Pomóż mi", prosiłam w myślach.
- Szefie można by to rozebrać na części - przemówił tymczasem kolejny z chłopców, przygladając mi się. Bałam się. Tak strasznie się bałam. W najbliższej okolicy prawie nikogo nie było. Nie zdołalabym im tez uciec, bo złapaliby mnie z łatwością. Lalki też nie miałam zamiaru oddawać - jako dziecko, które widywało się z własnym ojcem raz do roku, traktowałam prezent od niego jak prawdziwy skarb.
- Hymmm... Oddaj lalkę - powiedział do mnie łagodnie, wyciagając ręce po zabawkę. Odsunęłam się od niego na kilka kroków.
- Nie - powiedziałam twardo i pokręciłam głową. Wszyscy trzej znowu przyjrzeli mi się z lekkim politowaniem. Nic dziwnego. Pewnie każdy na moim miejscy dałby in co chcą. Nie ja. Nie prezentu od tatusia.
- Lepiej zrób, o co Cię prosimy - załozył ręce na piersiach i kpiaco uniósł lewą brew. Pokręciłam głową.
- No to trudno - odrzekł na to szef bandy - Sami ją sobie weźmiemy... - uśmiechnął się zlowieszczo do swoich kolegów i wszyscy trzej zaczęli wolno sunąc w moim kierunku. Zamknęłam oczy, wciąż mocno przyciskając zabawkę trzęsącymi się, chudymi rączkami. Miałam tylko nadzieję, że nie będzie bardzo bolało. I własnie wtedy usłyszałam jego głos.
- Ej! - krzyknął za moimi plecami - Ładnie to tak znęcać się nad słabszymi? A może spróbujecie ze mną, co? - stanął obok mojego lewego boku. Spojrzałam na niego wyciagając szyję ku górze. Był dosyć wysoki, szczupły. Miał krótkie czarne włosy, modnie przycięte. Na jego prawym ramieniu zwisał plecak. Widywałam go już wcześniej. Chodził do gimnazjum naprzeciwko podstawówki do ktorej uczęszczałam. Chyba był w ostatniej klasie. Zawsze przebywał sam. Na przerwach chodził do parku - gdzie usilnie nad czymś rozmyślał, słuchając śpiewu ptaków, ukrytych w konarach pobliskich drzew. Chyba był typem samotnika - podobnie jak ja. Chłopak wciąż dzielnie stał z mojej lewej strony. Dzieci, które przed chwilą próbowały mi wyrwać zabawkę, odsuwały się powoli, ze strachem w oczach. Nie zwracałam na nich już większej uwagi pochłonięta wlepianiem swoich piwno - zielonych oczu w chłopaka, który mnie uratował. W mojego bohatera.
- Nic Ci nie zrobili? - spytał mnie, gdy niebezpieczeństwo zniknęło, swoim lekko zachrypniętym głosem. Kiedy odwrócił twarz w moim kierunku, zauważyłam, że znajduje się na niej kilka blizn, które dodawały chłopakowi uroku. Prześwietlałam go od góry do dołu, aby mieć całkowitą pewność, że z jego strony też nie grozi mi żadne niebezpieczeństwo. I choć coś tam w środku podpowiadało mi że nie, to zasada którą wpoili mi rodzice, aby nie ufać absolutnie nikomu, jednak wzięła górę. Chłopak westchnął i usiadł na obręczy piaskownicy, zrzucając plecak z ramienia. Powoli przysunęłam się do niego, wciąż łapczywie chwytając swoimi mądrymi oczyma, widok jego orzechowych oczu. To właśnie po oczach poznawałam ludzi. Potrafiłam wszystko z nich wyczytać. Tym razem też mi się to udało. W jego oczach dostrzegłam energię i pogodę ducha, tłumioną przez smutek i zmartwienie. Zrobiło mi się go żal. Widział, że mu się przyglądał i tylko westchnął.
- Co mała, boisz się mnie? - spytał wlepiając oczy w swoje buty i rysując coś nogami w piasku.
- Nie! - pospieszyłam z odpowiedzią. Podniósł głowę. Chyba zdziwił się gwałtownością tego jednego słowa. Lekko uniósł prawy kącik ust w przyjaznym uśmiechu. I to sprawiło, że coś we mnie pękło - wszelkie obawy uleciały wysoko jak kolorowa bańka mydlana, która ma prawo istnienia przez kilka kruchych chwil, a potem bezpowrotnie rozpryskuje się na tysiące malutkich kropelek.
- Czemu mi się tak przyglądasz? - znów obrzucił mnie pytaniem.
- Ja...Bo ty... Ładnie wyglądasz - wreszcie się uśmiechnęłam, ukazując szereg białych zębów. On też się zaśmiał - krótko, ale bardzo radośnie. Poczułam, że bardzo powoli, szczęście w tym chlopaku wypiera jego smutek.
- Ja? Chyba coś Ci się pomyliło, kruszyno. Ja nigdy nie wyglądam ładnie - uśmiechnął się jakby sam do siebie, znów zajmując się swoimi butami. Przytulając swoja lalkę, wciąż mu się przyglądałam. Było tak, jakby mnie nieświadomie zahipnotyzował. Obrócił twarz w moją stronę.
- Jak ci na imię?
- Kathryn - zarzuciłam do tyłu moje czarne loki, które uniemożliwiały mi kontakt wzrokowy z rozmówcą - A ty?
- Tom - odrzekł z uśmiechem.
- Ile masz lat? - chciałam wiedzieć o nim jak najwięcej.
- Piętnaście. A ty siedem, prawda? - kiwnęłam głową. Pamiętam, że pomyślałam sobie wtedy, że jest czarodziejem - Może lepiej już chodź - powiedział, wstając i zakładając sobie plecak na lewe ramię - Pewnie twoi rodzice się martwią. Odprowadzę Cię - oczy mi się zaświeciły. Nie czułam się już tak samotna.
- Naprawdę?
- Co: naprawdę?
- Odprowadzisz mnie do domu? - uniosłam głowę, żeby lepiej do widzieć. Uśmiechnął się ukazując zęby.
- A pewnie, że tak!
Zaprzyjaźniliśmy się. Spędzaliśmy ze sobą dużo czasu - właściwie to do dzisiaj nie wiem dlaczego chciał go ze mną spędzać - był dla mnie jak starszy brat. Zajmował się mną, pomagał w nauce. Moi rodzice bardzo go polubili, mój tata zaraził go swoim hobby - geografią. Wtedy tez Tom postanowił, że będzie ją studiował. Kiedy miał szesnaście lat, nauczył się grać na gitarze.  I to zupełnie sam! Byłam z niego bardzo dumna. Kiedy poszedł do liceum, miałam osiem lat. Choć mój przyjaciel miał bardzo dużo nauki, często ze mną przebywał. Pamiętam, że któregoś dnia pomagał mi nawet przygotować się do szkolnego przedstawienia, w którym grałam motyla.
- Jesteś najpiękniejszym motylem świata, kruszynko - powiedział, kiedy stanęłam przed nim w moim stroju.
- Tylko dlatego, że ty jesteś moimi skrzydłami - odrzekłam z usmiechem, pokazując swoje motyle skrzydła, na których napisany niewprawnym pismem widniał napis "TOM". O mało nie przewrócił się wtedy ze śmiechu. Potem poszedł na studia i tak jak postanowił studiował geografię. Miał wtedy 20 lat. Szybko jednak rzucił studia i poddał się nowej pasji - muzyce. Wyjechał do Londynu. Wprowadziłam się tam tydzień po nim, bo mama dostała awans i świetną posadę w jednym z tamtejszych sądów. Miałam 11 lat. Okazało się, że ja i Parker mieszkamy na tej samej ulicy! Z tą różnicą , że moje mieszkanie było na samym jej końcu, a dom chłopaka - na początku. Potem mój przyjaciel poszedł na przesłuchanie do zespołu i... udało mu się! Wprowadzili się do niego koledzy z zespołu, a ich kariera zaczynała nabierać rozmachu. Dwa lata później ich piosenki były juz znane na całym świecie. W międzyczasie Tom poznał Kelsey. Zakochali się w sobie, po jakimś czasie zostali parą. Bałam się, że w tej sytuacji Parker o mnie zapomni. Na szczęście nic takiego się nie stało. Często u niego nocowałam, zaprzyjaźniłam się z jego kolegami, dziewczyną. Nie było dnia, którego bym z nimi nie spędziła. Mama często wyjeżdżała, prawie nigdy nie było jej w domu. Tom zabierał mnie wtedy do siebie. Wpadałam do niego w drodze do szkoły i na wszelkie inne okazje. I w pewnym momencie coś zaczęło się zmieniać. Za bardzo polubiłam tego chłopaka. Kiedy był w pobliżu działo się ze mną coś dziwnego, jakieś dziwne łaskotanie w brzuchu nie pozwalało mi się na niczym skupić. A potem Tom i Kelsey zostali parą. Nie dawałam po sobie poznać, jak wiele brunet dla mnie znaczył z obawy, że mnie wyśmieje i nasza przyjaźń się skończy. Dla niego byłam przecież tylko młodszą siostrą.
Dziś mam 17 lat i chodzę do jednego z londyńskich liceów. Nie znalazłam tam swojej bratniej duszy i przebywanie w szkole to dla mnie prawdziwy koszmar. Tym bardziej dlatego, że połowa dziewczyn zazdrości mi tak dobrego kontaktu z The Wanted, a druga połowa chce mnie zabić, za rzekomy romans z Nathanem, Jayem lub wpisz właściwe. Moje życie nie należy więc do łatwych, ale na szczęście mam kogoś kto mnie kocha i zawsze wspiera - tych pięciu idiotów, którzy nazywają się The Wanted.
__________________________
No to prolog za nami. Mam nadzieję, że się spodobało ;) Jeśli tak, to miło by było, żebyście zostawiły komentarz. Wiecie, tak dla motywacji :)

Wasza Jul <3

czwartek, 15 sierpnia 2013

Bohaterowie ♥


Kathryn Beyland
Data urodzenia: 17/03/1996
Znak zodiaku: Rak
Wzrost: 171cm
Matka: Elizabeth Looper - Beyland, sędzia
Ojciec: Philipe Beyland, dziennikarz, podróżnik
Przyjaciółka Tom'a Parker'a. Mieszka w Londynie razem z matką ( jej rodzice są po rozwodzie, ojciec podróżuje ). Uczy się w londyńskim liceum. Jest jedynaczką.



Thomas Anthony Parker
Data urodzenia: 04/08/1988
Znak zodiaku: Lew
Członek brytyjskiego boysbandu The Wanted. Mieszka w Londynie razem z kumplami z zespołu.



Zespół The Wanted - (od lewej) Tom Parker , Jay McGuiness, Siva Kaneswaran , Nathan Sykes i Max George.

Daniel Candall
Kolega z klasy Kathryn.