Obudziłam się w świetnym humorze. Dopiero po paru minutach uświadomiłam sobie, co było tego przyczyną - leżałam wygonie w łóżku w domu TW, a za ścianą leżał człowiek, którego kochałam i ceniłam ponad wszystko. Uśmiechnęłam się do siebie. Dni bez niego... Były prawdziwym koszmarem. Znajdowanie się z dala od niego i nie odczuwanie cierpienia było rzeczą niewykonalną. Przynajmniej dla mnie. Wyczołgałam się spod ciepłej pierzyny i popędziłem do łazienki, gdzie wzięłam poranny prysznic, uczesałam włosy w wysokiego koka, podkreślilam oczy maskarą i kredką. Po zaścieleniu łóżka udałam się na dół. Bylo jeszcze bardzo wcześnie, dlatego nie spodziewałam się nikogo o tej porze na nogach.
- Tak wcześnie? - spytałam Jay'a, stając na palcach, aby pocałować do na przywitanie w policzek. Loczek robił sobie kanapki w kuchni.
- Jakoś nie mogłem spać - wyznał, smiejąc się - Może chcesz jedną? - wyciągnął w moją stronę talerz z jedzeniem. Wzięłam jedną z sałatą.
- Dzięki - pogłaskałam do po ręce i zaczęłam zajadać ze smakiem podane mi danie. Chłopak usiadł na przeciwko mnie. Na sobie miał tylko niebieskie szorty w kwiaty. Jedlismy w milczeniu, przyglądając się sobie i wymieniając uśmiechy. Dostałam od McGuiness'a jeszcze dwie kanapki, a w zamian zrobiłam nam herbaty. Przebywanie z Jay'em było na tyle dobre, że mogliśmy milczeć godzinami i żadne z nas nie czuło choćby odrobiny skrępowania. Inaczej czułam się będąc z Nathanem. Albo on był skrępowany, albo ja.
- Pyyyyyyyyyyyyszna ta herbata - Jay się do mnie uśmiechnął. Podeszłam do niego, potargałam mu włosy i pocałowalam w głowę.
- Kanapki też były pyszne - wyznałam szczerze.
- Chciałabyś może wybrać się ze mną na zakupy? - spytał mnie po chwili.
- Ale ty serio mówisz?
- Jak najbardziej! - wyszczerzył się.
- A gdzie mielibysmy pojechać?
- Sam nie wiem... Chcialbym kupić coś na urodziny siostrze, ale pojęcia nie mam co... Mialem nadzieję, że mi pomożesz - uśmiechnął się.
- Zrobię co się da - odpowiedziałam , sprzątajac ze stołu.
- Cieszę się bardzo, bardzo - cmoknął mnie w policzek i pognał na górę niczym 7- letnie, pełne energii dziecko. Jeszcze długo po jego odejściu usmiechałam się sama do siebie. Ten facet miał niezwykły dar - potrafił zarazić ludzi swobodą i chęcią do życia. Czułam się przy nim prawie tak samo dobrze , jak przy Tomie. Zanim jeszcze skonczyłam zmywać usłyszałam kroki. W pierwszej chwili pomyślalam, że to Loczek chce mnie nastraszyć, ale juz po chwili moim oczom ukazał się... Nathan! Byłam zdziwiona jego widokiem o tak wczesnej porze i ... w tak eleganckim ubraniu. Chłopak mial ułożone włosy i trzymał cos w dłoni. Najwyraźniej gdzieś się wybierał. Na mój widok kompletnie zaniemówil. Chyba chcial się wyrwać niezauważony...
- Cześć - wykrztusiłam w końcu, udając, że wcale się nie zdziwiłam jego wyglądem tutaj o tak wczesnej porze. Sykes wyjąkał jakby nieśmiałe "Hej" i zawrócił. Pojawił się po chwili tuż obok mnie.
- Nikomu nie powiesz? - spytal cicho. Nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że był smutny. Pokiwałam głową. Odetchnął z ulgą, uśmiechnął się lekko i wyszedł. Wyglądał tak, jakby szedł na randkę... Skonczyłam zmywać. Usiadłam przy stole, wpatrując się w przestrzeń za oknem. Z niewiadomego powodu zrobiło mi się smutno. Może dlatego, że zazdrościłam Nathanowi. Zakochany... Zakochany szczęśliwie. Ech... Jaka szkoda, że mnie nigdy to nie spotka... Wstałam. Koniec użalania się nad sobą, czas ruszać do szkoły. Miałam jeszcze sporo czasu do rozpoczęcia lekcji, ale nie chciało mi się siedzieć bezczynnie w domu. Ubrałam więc buty i kurtkę i wzięłam plecak z góry. Słysząc, że Jay bierze prysznic, zostawilam mu tylko kartkę, że wyszłam i wrócę po południu na obiad. Na dworze było zimno i wilgotno, jednym słowem nic nowego. Dobrze, że w szkole znalazłam się szybko, dzieki czemu nie musiałam marznąć. Kiedy tam dotarłam bez wahania udałam się do biblioteki - jedynego miejsca, w którym czułam się swobodnie. Usiadłam na swoim stałym miejscu - przy największym biurku i przy największym z okien. Widok z niego rozciągał się prawie na caly Londyn. Wyłożyłam zeszyty na blat stolu z chęcią nauczenia się czegoś. Szybko moje plany zostały jednak wywrócone do góry nogami, kiedy poczułam, że jestem obserwowana. Obserwowana. Tak, tego uczucia nie można pomylić z żadnym innym. Delikatnie podniosłam głowę i zobaczyłam chłopaka. Siedział z "Hamletem" na kolanach i bez żadnego skrępowania, wpatrywał się we mnie. Szatyn z włosami w nieładzie o zielonych oczach. Widywałam go już wcześniej, zawsze w tym samym miejscu. Zadzwonil dzwonek. Niechętnie wstałam, zabierając swoje rzeczy z biurka. Chłopak tez wstał. Chcą uniknąć 'spotkania' postanowiłam wyjść tylnim wyjściem, rzadziej używanym, niż to główne. Nie chcialam z nim rozmawiać, przynajmniej nie teraz. Po szkole, będąc juz przy domu The Wanted, zaczęłam szukać swoich kluczy. Znalazłam je po chwili, weszłam do środka, przebrałam się, przekąsiłam coś i poszłam do siebie na górę. Niedługo po tym usłyszałam głosy na dole. "Już są", pomyślałam schodząc na dół. Zobaczyłam tylko Nath'a rozmawiającego przez telefon. Stał odwrócony do mnie tyłem i wpatrując się w szybę, prowadził z kims żywą rozmowę. Nie miałam zamiaru mu przeszkadzać, zważywszy na to, że ja i BabyNath to nie za dobre dopasowanie, jesli chodzi o rozmówców. Cicho się wycofując, zamknęłam się w swoim pokoju. Usiadlam na fotelu, czekając na moment, w którym mogłabym zejść. Chcąc czy nie, przysłuchiwałam się rozmowie Sykes'a. Był jakiś rozbudzony i podekscytowany. Często się śmiał. Zaczęłam podejrzewać, że rozmawia z długonogą, opaloną i niebieskooką blondynką o uroczym usmiechu. I znów zaczeło mi się robić nad wyraz smutno. Odczekałam chwilke po tym jak chłopak skonczył rozmowę i zeszłam na dół.
- Cześć Nathy! - powiedziałam wesoło na jego widok. Oczy zrobiły mu się duże jak spodki.
- Hej Kath. Nie wiedziałem, że już ktoś jest w domu - powiedział, wciąż patrząc na mnie ze zdziwieniem i przerażeniem.
- A co zaprosiłeś kogoś ? - zażartowałam. Sykes byl poważny.
- Właściwie to nie...
- W porządku - przerwałam mu - Możesz ją tu przyprowadzić, będę siedziała grzecznie zamknięta w swoim pokoju - Nathan na początku się usmiechnął, po czym oniemiał na nowo.
- Skąd pomysł, że to ONA? - przełknęłam głośno ślinę. Ten to potrafil zadawać pytania.
- No wiesz... Nie trudno się domyślić, że chcesz być na osobności z dziewczyną a nie z jednym ze swoich kolegów... - Nath westchnął i przygryzł wargi.
- Cholera - wyrwało się z jego ust. Chyba nie spodziewal się, że "to" się wyda. Chłopak chciał ruszyć najprawdopodobniej w stronę swojego pokoju, ale szybko go zatrzymalam.
- Nath...
- Co takiego?
- Dlaczego nic chcesz, żeby ktoś o niej wiedział? - spytałam cicho, z obawy przed gniewem chłopaka. Najmłodszy członek zespołu przygladał mi się chwilę w milczeniu. Szczerze mówiąc, straciłam już całkowicie nadzieję, że mi odpowie. Ale on niespodziewanie się odezwał.
- Ja właściwie... Sam tego nie wiem. Może nie chcę zapeszać. Chłopaki są dla mnie jak bracia, ale ... Jakos głupio mi powiedzieć im, że mam kogoś na oku. Powiem im... Kiedy to będzie już cos poważniejszego - spojrzał na mnie w oczekiwaniu.
- Ok, rozumiem - chciałam ruszyć w stronę kuchni, ale Sykes złapal mnie za łokieć.
- Kath...
- Wiem Nathy - wyręczyłam go - Nie powiem nikomu ani słowa.
- Dziekuję - uśmiechnął się szczerze, a potem lekko skrępowany pocałował mnie w policzek. Potem pognał na górę. Nie byłam pewna, ale wydawało mi się, że chlopak odczul ulgę po tym , jak dowiedzial się, że ja też wiem. Kiedy wreszcie nie musiał udawać... Uśmiechając się do siebie, ruszyłam wolno w kierunku salonu. Położyłam się wygodnie na kanapie i włączyłam telewizor. Wpatrywałam się bezmyślnie w jego ekran, całą sobą czując, że wydarzy się coś niezwykłego. Od razu pomyślałam o Tomie... Ktoś z hukiem otworzył, a potem zamknął drzwi.
- No serio, mówię Ci, stary. Takiej laski nie widziałem już dawno - Jay komuś oznajmiał. Wyłączyłam telewizor i wyszłam im na przywitanie. Kolegą Jay'a okazał się Seev.
- Cześć przystojniaczki - przywitałam ich. Seev podszedł, przytulił mnie i naśladując Tom'a, nazwał mnie "kruszynką". Przez pewien czas wisiałam mu na szyi, kiedy się wyprostował. Potem podszedł do mnie Loczek, który "już" się rozebrał.
- No siemka uroczy kic-kicu - przytulił mnie, żywo targając mi grzywkę.
- Spadaj macioro - uderzyłam go, na co zaczął się śmiać i układac buty.
- Jest ktoś prócz Ciebie? - spytał mnie Seev, przeczesując palcami, swoje kruczoczarne włosy.
- Nathy jest na górze. A poza tym, jak zwykle, jestem sama - odpowiedziałam, udając się za chłopcami do kuchni. Pierwsze co zrobili... Oczywiście zajrzeli do lodówki. Siva troche ponarzekał, że jak zwykle nie ma w tym domu nic do jedzenia, że on nie wie, kto tyle je, że nigdy nic nie ma itp., itd. Potem postanowił, że zadzwoni do Nareeshy, żeby cos kupiła. Natomiast Jay zaproponował, że najlepszym rozwiązaniem będzie zamówienie pizzy.
- Znowu pizza? - skomentowałam - Jay, przecież ty bez przerwy jesz to samo!
- Bo lubię, to jem - wyszczerzył się. Tymczasem Kaneswaran bez przerwy zamykal i otwierał lodówkę - Nie wiem czy wiesz, Seev - zaczął Jay - Ale od tego zaglądania do lodówki, nic nie przybędzie - zaczęłam się z nich śmiać, a McGuiness puścił mi oczko.
- Sam bym na to nie wpadł - Seev.
- Wiem. Dlatego Ci to powiedziałem - Jay.
- Liczyłem raczej na to, że uda mi się wpaść na jakiś pomysł dotyczący obiadu - westchnął mulat, a po chwili zaburczało mu w brzuchu.
- No dobra, odsuń się - powiedziałam mijając irlandczyka i zaglądając do lodówki - Zobaczę co się da zrobić z tego co mamy.
- Widzisz, Jay? Nie ma to jak kobieta w domu. Ty sobie lepiej jak najszybciej kogoś znajdź - skomentował pan S, śmiejąc się.
- Nikogo nie potrzebuję, bo mam Ciebie - Jay przesłał całusa do Kaneswarana, na co ten odpowiedział, że "umiera".
- Mogę zrobić naleśniki - powiedziałam , kiedy już skonczyli się przekomarzać. Chętnie się zgodzili i wszyscy razem zabralismy się do pracy ( PODKREŚLAM NAWET JAY! ). Poszło nam bardzo szybko. Siva poszedł do góry po Nathan'a i w czwórkę zjedliśmy nasze kuchenne arcydzieło. Pod koniec dołączyła do nas również Neri.
- Padam - oznajmił Sykes, kiedy wszystko zostało już zjedzone.
- Ja też - powiedział Siva, przeciągając się, a potem obejmując Nar, która przytuliła się do jego boku - Mógłbym teraz już nic nie robić.
- Przecież nie musisz już dzisiaj nic robić - powiedziała słodko Nareesha.
- Też z tego skorzystam i zaraz idę oglądać TV - Jay zaczął sprzątać talerze. Dołączyliśmy do niego i kiedy wszystko było już prawie czyste, do domu wbiegł zdyszany Max.
- O matko - wydyszał i padł na pierwsze wolne krzesło.
- A tobie co? - spytał go Nathan.
- Uciekałem przed... - zaczął Max.
- ... przed psem! - dokonczył Jayowaty. Spojrzelismy na niego zdziwieni, na co zrobił dziwną minę - Tylko tak zgaduję...
- ... przed paparazzi - dokonczył George. Podałam mu szklankę wody z lodem - Dzięki, Kath - uśmiechnąl się do mnie.
- Ktoś wie o której wrócą Kelsey z Tomem? - spytałam.
- A właśnie! Przez to wszystko bym zapomniał! - George popił łyk wody i zaczął iść za nami do salonu - Dzwonił do mnie Tom i kazal wam przekazać, żebyśmy wszyscy siedzieli dzisiaj w domu - Jay prychnął - Ma nam coś ważnego do przekazania - "Wiedziałam", pomyslałam sobie. "Wiedziałam, że wydarzy się coś niezwykłego". Aż do przybycia Tom'a wszyscy razem siedzieliśmy w salonie. Oglądaliśmy filmy, rozmawialiśmy. Jednak najwięcej zabawy przyniosło nam śpiewanie. A mianowicie śpiewaliśmy piosenki TW głosami smerfów. Każdy spiewał partię, która do niego należała, ja do stałam "w spadku", jak to okreslił Max, partię Tom'a, natomiast Neri nie chciala spiewać, bo stwierdziła, że woli się z nas ponabijać. Najśmiejszniej było, kiedy śpiewaliśmy "Chasing The Sun". Seev odpadl juz po pierwszej zwrotce i zwijał się ze śmiechu. A kiedy dotarliśmy do "Mad Man" zaczęlismy jeszcze tańczyć. Tak się smiałam, że po krótkim czasie zaczął mnie boleć brzuch i prawie całkowicie zapomniałam o ważnej wiadomości od Parkera. Kiedy już się uspokoilismy i siedzielismy grzecznie na kanapie, uslyszeliśmy, że drzwi wejściowe się otwierają, a do domu wpadają dwie roześmiane i zadyszane postacie. Po chwili stanęli przed nami. Tom, jak zwykle w świetnym humorze, trzymał za rękę Kelsey . Dziewczyna wygladała pięknie - jej długie blond włosy były potargane przez wiatr, na policzkach miała czerwone rumieńce i bez przerwy się usmiechała. Głównie do ukochanego.
- Nareszcie jesteście! - bardzo miło, przywitał ich Seev.
- Nareszcie? Przecież jest dopiero po czwartej! Wyrobilismy się bardzo szyyybko... - spojrzał na Kels, a ona dźwięcznie się zaśmiała.
- Co to za ważna wiadomość, którą chcieliście nam przekazać? - spytał Max. To, że był tego cholernie ciekawy, było wręcz wypisane na jego twarzy. Zakochani spojrzeli na siebie, po czym zaczeli się śmiać. Poczułam motylki w brzuchu i to dziwne uczucie, które towarzyszyło mi za każdym razem, kiedy widziałam ich obok siebie - zupełnie jakbym robiła coś złego.
- Kto im powie? -spytała podekscytowana Kels.
- No dalej ludzie! Nie mam zamiaru siedzieć tu przez wieczność - pogonił ich Seev.
- Nie pyskuj - Parker nawet na niego nie spojrzał, po czym szepnął do Kelsey - Zrobimy to razem.
- No więc Tom i ja... - zaczęła Hardwick po chwili, zagryzła wargi i spojrzała na bruneta.
- My... Pobieramy się - powiedział chłopak, patrząc na nas. Kelsey podniosla dłon i pokazała srebrny pierścionek z brylantem. To co działo się potem... Słyszałam tylko dziki krzyk szczęścia Neri, gratulacje, usmiechy... Ja nie byłam w stanie się ruszyć, ani nawet nic wyjąkać, sparaliżowana tym, czego bałam się najbardziej... Pobierają się. Moje serce umierało, a ja mogłam się temu tylko bezsilnie przygladać... Nagle wszystko ucichło. Ja wciąż wpatrywałam się z przerażeniem i niedowierzaniem w podłogę. Poczułam lekkie trącenie za kolano. Podniosłam głowę. To byl Tom, natomiast cala reszta tez mi się przyglądała.
- Kath... - zaczął - Wszystko w porządku? - spojrzałam na niego. Tak bardzo chcialo mi się płakać.
- Ttttttak - wyjąkałam - Tylko własnie sobie przypomniałam... Że zostawiłam swój portfel w bibliotece.
Wracając ze szkoły płakałam jak bóbr. Oczywiście, że żadnego portfela w żadnej bibliotece tak naprawdę wcale nie było. Musiałam improwizować, byle tylko jak najszybciej się stamtąd wyrwać. Do szkoły poszłam tylko po to, żeby mi uwierzyli. Wracając, wybrałam dłuższą drogę. Uniknęłam dzięki temu widoku domu The Wanted i mogłam się w spokoju wypłakać. Lało jak cholera. To dobrze - deszcz maskował mój smutek. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Miałam pięć nieodebranych połączeń od Tom'a. Martwił się. w końcu wyleciałam z domu tak nagle... Ciągle łkając, trzęsącymi się dłońmi, zaczęłam pisac do niego wiadomość. Nie wrócę już tam dzisiaj, niech myślą, że wszystko jest OK. "Zatwierdź", "Wyślij".
"Wszystko jest w porządku. Na całe szczęście znalazłam
portfel z calą zawartością tam, gdzie go zostawiłam, więc
nie będzie problemów. A tak w ogóle to ... Wszystkiego
Najlepszego."
_______________________________
Oto i jest drugi rozdział :) Mam nadzieję, że się podoba, bo bardzo dużo poświęciłam, żeby go napisać.
Moja edukacja leży a ja piszę! xD
Dziekuję za wszystkie komentarze i mam nadzieję, że przy tym rozdziale będzie ich równie dużo ( a może i więcej! ;] ) . Trzymajcie się misiaczki :***
Dziękuję Wam za wsparcie! <3
"Bo jazda nie pomoże
Latanie nie pomoże
Zaprzeczanie nie pomoże
Płakanie nie zagłuszy tego
Co powiedziałeś..."
~ The Wanted "All Time Low"
Zajebiste
OdpowiedzUsuńSuper.:-* Czekam na natepna część ;-)
OdpowiedzUsuńBiedna Kath..
OdpowiedzUsuńJej ukochany Tom będzie miała żonę.
Też bym pewnie nie zdołała wydusić z siebie ani słowa..
Loczek jak sweet :D
A rozmowa z Nathem dość dziwna ;p
No nic, czekam na kolejny :)
Weny ;***
Nowy na http://together-we-can-keep-our-love-alive.blogspot.com/ jeśli czytasz ;)
Kocham tego bloga, chociaż dopiero są 2 rozdziały. Szkoda mi Kath.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze reszta rozdziałów też będzie taka zajebista.<3
Piękne <3 No to dziewczyno dobrałyśmy się <3 Też żyje tylko dla Toma <3 Ten Nasz Wariat :**
OdpowiedzUsuńKiedy następna część ? :-)
OdpowiedzUsuńZajebisty rodział, czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńczekam na nastepny rozdział
OdpowiedzUsuń